Ale, ale - żebyście nie mówiły, że Was zaniedbuję - wrzucam zdjęcia zrobione podczas wczorajszego wieczornego spaceru :] Przy okazji widać mój płaszczyk, który mam już 4 sezon i któremu zrobiłam małego apgrejda - doszyłam kilka pseudoskórzanych lamówek i dołożyłam otrzymanego od babci "kiciusia" :] Tak, "kiciuś" jest prawdziwy i kiedyś biegał sobie po lesie/łące (krążą sprzeczne opinie co to w ogóle jest), najpewniej gdzieś w okolicach XX-lecia międzywojennego. Czuję się rozgrzeszona, bo i tak pewnie zmarnowałby się rozszarpany przez jakąś leśną minę przeciwpancerną, albo zostałby zjedzony przez partyzanta. Nie jestem zwolenniczką futer, sama raczej nie kupiłabym czegoś takiego, ale prezent to prezent - przecież go demonstracyjnie nie wyrzucę, nie przywrócę tym życia zwierzakowi :p
outfit:
płaszcz - Orsay
spodnie - SH
buty - allegro
torba - ZARA
kiciuś - śmierdząca naftaliną szafa babci
<3
genialny kołnierz futrzany oraz kolor płaszcza...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
zapraszam na mój nowy blog:
http://the-bigger-fashion.blogspot.com/
świetny kiciuś ;)
OdpowiedzUsuńKiciuś świetny! Genialny płaszczyk ! A najbardziej oczarowała mnie torebka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
kiciuś jest stylowy, jak i torebka :)
OdpowiedzUsuńmarynarka jest z sh, ale takiego z mojej rodzinnej miejscowości - Łobza :) chociaż przyznaję, jak na taki niecodzienny wzór to i tak dziwne.