W związku z tym, że od pewnego czasu zaniedbuję bloga, a mimo to wciąż ze mną jesteście, postanowiłam ufundować dla Was giveaway z całkiem sympatyczną nagrodą :)
Tak właśnie :) Do wygrania jest karta podarunkowa o wartości 100 zł, ważna rok, bez konieczności wydania całej kwoty na raz (chociaż nie oszukujmy się - któż by się oparł?).
Zasady są proste:
1. Bądź obserwatorem bloga przez sieć Google (Blogspot lub Google+)
2. Zamieść wzmiankę o konkursie na swoim blogu (może być sam link do posta konkursowego) lub podziel się grafiką konkursową przez konto Google+
3. Pod postem podaj imię i adres e-mail
Zwycięzca zostanie wyłoniony spośród osób, które zgłosiły się do konkursu (blog + facebook) drogą losową. Czas trwania konkursu: 12.06. - 1.07.
Powodzenia! :)
Obserwatorzy
czwartek, 12 czerwca 2014
piątek, 25 kwietnia 2014
To
Macie czasem tak, że w czeluściach Internetu trafiacie na jakąś rzecz, która nie daje Wam spokoju? Oryginalny fason torby wyhaczony na Lookbooku, ciekawy krój spódnicy podpatrzony u jakiejś celebrytki z Pudelka... Niby duperel, przecież mamy masę toreb i spódnic, a jednak mimochodem trzepiemy Allegro, całkiem przypadkiem przeglądamy bazyliard sklepów w poszukiwaniu czegoś podobnego. A kiedy już znajdujemy, to akurat jest koniec miesiąca i stoimy słabo z kasą, albo taki zakup nie mieści się w harmonogramie wydatków. Peszek. Spróbujemy jeszcze raz za jakiś czas, na pewno uda się uskrobać niezbędną kwotę...
...i zapominamy :)
Dokładnie taki sam schemat miał miejsce w przypadku butów z poniższych zdjęć, model Un Bout ma jakieś 2 lata i szturmem podbił moje serce, zarówno w oryginalnej wersji zaprojektowanej przez Louboutina jak i w milionie wariacji proponowanych przez najróżniejsze marki i sklepy. Oczywiście nie mogę sobie pozwolić na parę od projektanta, mam wiele ciekawszych pomysłów na wydanie 2 tysięcy niż buty składające się w 75% z PVC, nie widzę też sensu oszczędzania na taki cel, dlatego planowałam zakup podobnych w którymś z polskich sklepów internetowych. Standardowo życie zweryfikowało moje fanaberie i ostatecznie ich nie kupiłam, jednak tęsknie wzdychałam za każdym razem kiedy gdzieś się na owe cuda natknęłam.
Aż do środy, kiedy otworzyłam pudełko :)
...i zapominamy :)
Dokładnie taki sam schemat miał miejsce w przypadku butów z poniższych zdjęć, model Un Bout ma jakieś 2 lata i szturmem podbił moje serce, zarówno w oryginalnej wersji zaprojektowanej przez Louboutina jak i w milionie wariacji proponowanych przez najróżniejsze marki i sklepy. Oczywiście nie mogę sobie pozwolić na parę od projektanta, mam wiele ciekawszych pomysłów na wydanie 2 tysięcy niż buty składające się w 75% z PVC, nie widzę też sensu oszczędzania na taki cel, dlatego planowałam zakup podobnych w którymś z polskich sklepów internetowych. Standardowo życie zweryfikowało moje fanaberie i ostatecznie ich nie kupiłam, jednak tęsknie wzdychałam za każdym razem kiedy gdzieś się na owe cuda natknęłam.
Aż do środy, kiedy otworzyłam pudełko :)
buty / heels TU
koszula / shirt Fishbone
spodnie / trousers Mosquito
torebka / bag Parfois
bransoleta / bracelet Parfois
<3
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Otwarcie Sinsay
Cieszę się za każdym razem, kiedy mam możliwość uczestniczyć w takich fajnych eventach, jakim było otwarcie drugiego w Szczecinie sklepu Sinsay, ulokowanego w C.H. Galaxy. Były świetne animatorki, które prowadziły całą imprezę, masa konkursów, fotobudka, DJ, fajne promocje i Maddinka, którą strasznie podziwiam, ale standardowo zabrakło mi odwagi żeby chociaż podejść i zrobić sobie wspólne zdjęcie. Mam nadzieję, że trafi mi się jeszcze kiedyś okazja :)
Sinsay jest dzieckiem grupy LPP, potęgi wśród polskich firm odzieżowych, pod której skrzydłami kwitną takie brandy jak Reserved, Mohito, House i Cropp. Jak można się dowiedzieć choćby ze strony LPP, Sinsay to marka przeznaczona dla dziewczyn w wieku 15 - 24 lat, które czują modę, interesują się najnowszymi trendami i chcą je przenieść do swoich codziennych stylizacji. Faktycznie, pierwsze wrażenie po wejściu do sklepu (nigdy wcześniej nie miałam okazji wejść do takiego przybytku) to natłok różnorodnych wzorów, kolorów i fasonów, zgranie ułożonych w małe grupy tematyczne. Dzięki takiemu rozwiązaniu poszukując np. dresowych spodni mamy od razu obok kilka modeli t-shirtów w sportowym stylu, bluzy, czapki i kilka innych dodatków, które pozwolą nam na skomponowanie fajnego looku przy minimalnym wysiłku i stracie czasu :) Szczerze mówiąc w pierwszej chwili byłam przekonana, że jestem już odrobinę za stara na ofertę Sinsay, w opinii utwierdziło mnie to, że znacznie zawyżałam średnią wiekową klientek :p Wystarczyło jednak trochę pokręcić się między wieszakami żeby znaleźć sporo klasycznych, uniwersalnych ciuchów, dodatkowo w dobrej cenie i niezłej jakości. Upolowałam skórzane spodnie z perforowanym lampasem i klasyczną, czarną trapezową sukienkę, oczywiście podobało mi się znacznie więcej rzeczy ale chyba już wyrosłam z kupowania ekstrawaganckich masthewów :)
Podsumowując - Sinsay to idealne miejsce jeśli ktoś śledzi trendy, chce się modnie i oryginalnie ubrać za małą kasę i nie zależy mu zbytnio na tym, żeby ubrania przetrwały dziesięciolecia albo więcej niż 15 prań :> Ceny są atrakcyjne, czasami wręcz śmiesznie niskie w porównaniu z jakością wykonania konkretnej rzeczy, więc jak najbardziej warto podskoczyć do sklepu podczas kompletowania sezonowej garderoby :)
I naprawdę ogromny szacun dla dziewczyn z obsługi sklepu, które musiały ogarnąć to wariactwo - duże, duże ukłony za cierpliwość i umiejętność robienia miliona rzeczy na raz :)
Zestaw, który miałam na sobie możecie zobaczyć tu: http://strasznaszafa.blogspot.com/2014/03/sinsay.html
<3
Sinsay jest dzieckiem grupy LPP, potęgi wśród polskich firm odzieżowych, pod której skrzydłami kwitną takie brandy jak Reserved, Mohito, House i Cropp. Jak można się dowiedzieć choćby ze strony LPP, Sinsay to marka przeznaczona dla dziewczyn w wieku 15 - 24 lat, które czują modę, interesują się najnowszymi trendami i chcą je przenieść do swoich codziennych stylizacji. Faktycznie, pierwsze wrażenie po wejściu do sklepu (nigdy wcześniej nie miałam okazji wejść do takiego przybytku) to natłok różnorodnych wzorów, kolorów i fasonów, zgranie ułożonych w małe grupy tematyczne. Dzięki takiemu rozwiązaniu poszukując np. dresowych spodni mamy od razu obok kilka modeli t-shirtów w sportowym stylu, bluzy, czapki i kilka innych dodatków, które pozwolą nam na skomponowanie fajnego looku przy minimalnym wysiłku i stracie czasu :) Szczerze mówiąc w pierwszej chwili byłam przekonana, że jestem już odrobinę za stara na ofertę Sinsay, w opinii utwierdziło mnie to, że znacznie zawyżałam średnią wiekową klientek :p Wystarczyło jednak trochę pokręcić się między wieszakami żeby znaleźć sporo klasycznych, uniwersalnych ciuchów, dodatkowo w dobrej cenie i niezłej jakości. Upolowałam skórzane spodnie z perforowanym lampasem i klasyczną, czarną trapezową sukienkę, oczywiście podobało mi się znacznie więcej rzeczy ale chyba już wyrosłam z kupowania ekstrawaganckich masthewów :)
Podsumowując - Sinsay to idealne miejsce jeśli ktoś śledzi trendy, chce się modnie i oryginalnie ubrać za małą kasę i nie zależy mu zbytnio na tym, żeby ubrania przetrwały dziesięciolecia albo więcej niż 15 prań :> Ceny są atrakcyjne, czasami wręcz śmiesznie niskie w porównaniu z jakością wykonania konkretnej rzeczy, więc jak najbardziej warto podskoczyć do sklepu podczas kompletowania sezonowej garderoby :)
I naprawdę ogromny szacun dla dziewczyn z obsługi sklepu, które musiały ogarnąć to wariactwo - duże, duże ukłony za cierpliwość i umiejętność robienia miliona rzeczy na raz :)
Zestaw, który miałam na sobie możecie zobaczyć tu: http://strasznaszafa.blogspot.com/2014/03/sinsay.html
<3
piątek, 4 kwietnia 2014
Spring wishlist
Odkąd zdania zaczynające się od "Mamo kup mi..." i "Mamo potrzebuję..." przestały istnieć w moim słowniku, zaczęłam z większą starannością dobierać ubrania i planować sezonowe zakupy. Nie dojrzałam jeszcze do podejścia "jakość ponad ilość", ale obecnie wyznaję zasadę "praktyczność ponad ilość", a to już można uznać za jakiś progres :) Przy kupowaniu nowych ubrań najważniejsze jest dla mnie to, czy materiał się nie gniecie i czy ciekawe zestawienie danej rzeczy nie zajmie mi więcej niż 5 minut :) Dlatego w mojej szafie królują szarości, czerń, biel i beż, które mogę zestawiać ze wszystkim, lub szalone nadruki, które zwalniają mnie z myślenia nad dodatkami. Jestem modowym leniem, dlatego na wiosnę planuję zaopatrzyć się w kilka prostych, uniwersalnych fasonów, które z powodzeniem będę mogła łączyć na różne sposoby, za pomocą dodatków zmieniając ich charakter.
Fason dość wymagający jeśli chodzi o sylwetkę, ale wcale nie jest powiedziane, że trzeba mieć brzuch jak deska żeby móc sobie pozwolić na crop top. Idealnie wygląda z moimi ukochanymi spódnicami - tubami, które dzięki wysokiemu stanowi maskują tą najmniej "wyględną" część, czyli oponkę - widoczny jest jedynie wąski pasek skóry zaraz pod biustem, gdzie tkanka tłuszczowa nie narzuca się ze swoją obecnością :) Stylizacja z taką koszulką wygląda lekko, a odsłonięty kawałek ciałka w tak niestandardowym miejscu nadaje oryginalności nawet prostym krojom.
Będę szczera - jedną już kupiłam, ale ten fason tak przypadł mi do gustu, że szukam następnych modeli :) Ten typ sukienki jest łaskawy dla figury, polubią go dziewczyny z małym biustem i słabo zarysowanymi biodrami, świetnie ukryje też fałdki na brzuchu, za to pięknie wyeksponuje nogi. Fajnie wygląda zarówno w wersji kobiecej - z botkami na obcasie, szpilkami lub sandałkami, jak i w modnym teraz połączeniu elegancji i sportowej nonszalancji - z trampkami lub biegówkami. Fason jest bardzo wygodny, nie krępuje ruchów, nic się nie przesuwa, nie rozpina i nie rozwiązuje więc można czuć się swobodnie nosząc sukienkę cały dzień!
Kolejny fason świetny dla dziewczyn o chłopięcej sylwetce, ale też pięknie podkreślający kształty tych z nas, które Natura obdarzyła pełnymi biodrami i pupą. Nie mam pojęcia, czy zdecyduję się na mini czy maksi (oczywiście T. jest gorącym orędownikiem pierwszej opcji :)) natomiast wiem, że ideałem byłaby spódnica z pianki.
Mam w szafie dwie marynarki, ale zupełnie nie wiem jakim cudem obie są pudrowo różowe :) Szczytem moich marzeń jest nr 2 - lniana marynarka z Zary, idealna na chłodniejsze letnie dni. Klasyczny fason warto uatrakcyjnić ciekawym wykończeniem, niestandardowym materiałem lub fakturą.
Z dresikiem jestem za pan brat jeśli chodzi o kiszenie się w domu pod kocem i żarcie czekolady (spodnie na gumce wybaczą wiele :>), tym bardziej cieszy mnie to, że od 2 sezonów królują na ulicach w najróżniejszych kombinacjach - od sportowych po eleganckie i ultrakobiece. Przy minimalnym nakładzie energii możemy stworzyć ciekawy zestaw do śmigania po mieście (dresy, biały top, kolorowe sneakersy + biżu), jak i zgrabny set na randkę (dresy, biały top, czarne szpilki + biżu). Jest miękko, wygodnie i praktycznie, czyli tak jak lubię najbardziej :)
Poznaliście już moje typy i plany zakupowe na wiosnę i lato, ale jestem ciekawa jakie są Wasze ulubione trendy na ten sezon - co podoba się Wam najbardziej, a co najchętniej zakopałybyście w czeluściach szafy i przygniotły kamieniem? :)
<3
Etykiety:
blog modowy,
choies,
crop top,
dresowe spodnie,
h&m,
sheinside,
spódnica z koła,
szafiarka,
trapezowa sukienka,
trendy,
wishlist,
zara
piątek, 28 marca 2014
Sinsay
Dzisiaj był dla mnie ważny dzień, miałam bowiem ogromną przyjemność uczestniczyć w otwarciu kolejnego sklepu Sinsay w Szczecinie - fotorelację z tego eventu pokażę, kiedy skumulujemy focie z wszystkich aparatów :) Wiecie, że jestem strasznym wstydziochem, dlatego takie imprezy są dla mnie zawsze ogromnym przeżyciem - jestem zwierzęciem internetowym i nie do końca radzę sobie z uwagą, którą poświęca mi się w realu. Cieszy mnie, że inni doceniają moją "pracę" i chcą to czasem okazać, dlatego dzisiaj byłam wyjątkowo skrępowana i paradoksalnie przeszczęśliwa tym, że znalazło się kila osób chcących zrobić sobie ze mną zdjęcie albo poprosić o radę przy doborze ubrań. To naprawdę bardzo motywuje, dziękuję WSZYSTKIM, którzy poświęcają uwagę mojej twórczości, śledzą bloga i mają na tyle odwagi, żeby podejść i podzielić się swoją opinią :) KOCHAM WAS! :*
A co miałam na sobie? Buty znacie z poprzedniego posta, a ponieważ moja szafa składa się głównie z czerni, bieli, szarości i beżu, to taki kobaltowy akcent jest idealnym dopełnieniem stylizacji i będzie maglowany pewnie nie raz :) Spódnica i top to wyprzedażowe łupy sprzed dwóch sezonów, dół kupiony za 3 dychy, góra za dyszkę. Właściwie wszystko co mam na sobie wyhaczyłam na wyprzedażach i utwierdza mnie to w przekonaniu, że nie warto kupować ciuchów w sezonie, bo to strata hajsu, który można przeznaczyć na coś znacznie fajniejszego :)
A co miałam na sobie? Buty znacie z poprzedniego posta, a ponieważ moja szafa składa się głównie z czerni, bieli, szarości i beżu, to taki kobaltowy akcent jest idealnym dopełnieniem stylizacji i będzie maglowany pewnie nie raz :) Spódnica i top to wyprzedażowe łupy sprzed dwóch sezonów, dół kupiony za 3 dychy, góra za dyszkę. Właściwie wszystko co mam na sobie wyhaczyłam na wyprzedażach i utwierdza mnie to w przekonaniu, że nie warto kupować ciuchów w sezonie, bo to strata hajsu, który można przeznaczyć na coś znacznie fajniejszego :)
top - New Look
spódnica / skirt - New Look
trench / trench - Camaieu
buty / heels - New Look
torebka / bag - Parfois
pierścionek / ring - nn
<3
sobota, 22 marca 2014
Spring is awesome
Ooo tak, wiosna jest naprawdę supcio, po tych kilku cieplejszych dniach aż chce się żyć :) Wczorajszy Dzień Wagarowicza spędziłam - a jakże - na wagarach, może nie do końca pełnoprawnych bo a) moja edukacja już się zakończyła i b) miałam wolny dzień według pracowniczego grafiku. Tak czy owak miałam możliwość cieszyć się pięknym dniem i postanowiłam uczcić go spacerem, niestety klasyczny toast piwkiem w plenerze był w moim wypadku nieosiągalny (tak bardzo tęsknię za Redd'sem... :( ). Poniżej parę zdjęć i debiut kilku części garderoby, których wcześniej nie miałam możliwości pokazać.
Mamo, przepraszam że nie mam skarpetek, jestem taka bezmyślna :*
Mamo, przepraszam że nie mam skarpetek, jestem taka bezmyślna :*
trencz / trench Camaieu
bluza / blouse Parfois
spodnie / pants Zara
szpilki / heels New Look
torba / bag e-torba
<3
czwartek, 13 marca 2014
Lila
T. zaraził mnie swoim sneakersowym zboczeniem. Nie myślcie, że z tym nie walczyłam, długo opierałam się jego namowom uparcie twierdząc, że sportowe buty wszelkiej maści są dobre dla słegującego gimnazjum, ulotkarzy i ludzi, którym nie chce się przebierać butów po wyjściu z siłowni. Przecież jako dorosła, stateczna kobieta powinnam być wierna jedynie klasycznym fasonom, eleganckim wykończeniom i stonowanym kolorom. Nieważne, że większość moich butów to sezonówki z ekoskóry :> Nike Dual Fusion, które widzieliście w poprzednim poście kupiłam TYLKO I WYŁĄCZNIE na siłownie. Niestety pewnego dnia po 8 godzinach pracy i 2h na siłowni uznałam, że wrócę do domu w czymś wygodniejszym niż botki na obcasie... i nieopatrznie spojrzałam w lustro. "Nie wyglądam tragicznie, do tego jest mi wygodnie... ach, niech będzie ten jeden raz" - pomyślałam. Buty są typowo techniczne, więc mogłam je nosić tylko do spodni, ale na jednym razie się nie skończyło. Później nadeszła zima i już wiedziałam, że wiosną na mojej półce zagości kolejna para sneakersów. T. nakręcał zajawkę pokazując kolejne wiosenne kolorystyki, które wkrótce się ukażą, aż wreszcie wybór padł na Reebok Classic Leather Suede w kolorze liliowym - najgorętszym w tym sezonie. Są piękne, wygodne, a dzięki ciekawemu kolorowi stają się typowymi "szyjoskrętami" - przyciągają uwagę, zwłaszcza kiedy są wyciągnięte na pierwszy plan przez neutralne kolory ubrań. Poniżej znajdziecie kilka zdjęć zestawu, dość swobodnego, ponieważ dla odmiany wcielałam się w rolę fotografa i sama zostałam obfocona dość spontanicznie :)
<3
buty / sneakers Reebok Classic Leather Suede
spodnie / trousers Stradivarius
torba / bag no name SH
kurtka / jacket Goodlokin
szal / scarf Parfois
A na jesień już planuję zakup takich oto pięknych Air Max Thea:
<3
wtorek, 11 marca 2014
Sea
Moim życiem rządzi Prawo Murphy'ego, które nie pozwala mi cieszyć się piękną pogodą. Piękna pogoda to coś, co przytrafia się innym, kiedy ja akurat spędzam cały dzień w pracy. Jednak kiedy okazało się, że zarówno ja jak i T. dostaliśmy wolny weekend, zaczęłam śledzić prognozy pogody - z napięciem, ale bez większego entuzjazmu. A kiedy nastał piątunio i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały ciągle, że kolejne dwa dni będą ciepłe i słoneczne, zaczęłam odczuwać lekki niepokój. Nie oglądam telewizji, nie jestem na bieżąco z katastrofami, wypadkami, wojnami, podatkami i innymi nieszczęściami, a sytuacja była tak nieprawdopodobna, że przekopałam internet w poszukiwaniu newsów na temat zagłady nuklearnej, wybuchającego Słońca albo szczególnie zjadliwej dziury ozonowej, która rozwarła się nad Polską. Snułam teorie spiskowe, domysły... I nic. Piękny, pełen ciepełka weekend trafiał mi się ot tak. Oczywiście gdzież indziej można go było spędzić jak nie nad naszym pięknym Bałtykiem, spakowaliśmy więc kanapacze, termos z herbatką, aparat i pogalopowaliśmy na pociąg, który miał nas zawieźć na przygodę :)
trencz / trench-coat Camaieu
spodnie / trousers Mosquito
bluza / blouse New Look
buty / sneakers Nike Dual Fusion Run
torebka / bag Parfois
jedwabna apaszka / silk scarf Parfois
okulary / sunglasses VintageShop
<3
Subskrybuj:
Posty (Atom)